Healerzy angielscy zrzeszeni są zawodowo w tak zwanej Narodowej Federacji Duchowych Uzdrawiaczy (National Federation of Spiritual Healers). Tworzą dwie grupy, jakby dwie klasy, kategorii „A” i „B”. Do pierwszej należą ci, którzy wymagają jeszcze kierownictwa i doświadczenia, nie są przeto upoważnieni do samodzielnego prowadzenia własnego gabinetu. Jest ich około 3000. Kategorię „B” stanowią „dyplomowani”, niezależni i w pełni już odpowiedzialni healerzy. Jest ich około 15 000. Aby uzyskać pełne prawa i dyplom, trzeba się wykazać wobec specjalnej komisji weryfikacyjnej uleczeniem trzech chorych, którym odmówiono pomocy alopatycznej, czyli tak zwanych nieuleczalnych. Poza tym muszą oni uleczyć przynajmniej dwa przypadki ciężkie i poważne, przedstawione im przez komisję egzaminacyjną. Związek Lekarzy Brytyjskich dopuścił healerów do oficjalnej konsultacji. 1500 szpitali zgłosiło ofertę na ich usługi. Wielu też renomowanych lekarzy brytyjskich w razie niepowodzenia szuka ratunku u tych właśnie duchowych doradców. Wieczystym prezesem i bożyszczem angielskich healerów jest niejaki Edwards Harry. Od czasu do czasu urządza on pokazowe leczenie w którejś z większych sal londyńskich. Byłem i ja tam któregoś dnia z pacjentką cierpiącą na nerwowe tiki o nieznanej etiologii. Kilkakrotnie usiłowałem umieścić ją w kolejce do tego „cudotwórcy”, ale mi się to nie udawało pacjentka była odsuwana na bok. W ogóle w sali nie było ciepłego i kojącego nastroju, wprost przeciwnie, panował tam nerwowy pośpiech i podniecenie.
Leave a reply